Na kanale Planete+ pokazano ostatnio film „Mike Disfarmer – fotograf nieznany”. Żył 1884-1959, ale dopiero wiele lat po śmierci jego fotografie zostały odkryte i stały się obiektem pożądania kolekcjonerów. Opublikowano wiele z jego prac, a na wystawy ściągały tłumy.
Disfarmer był zamkniętym w sobie odludkiem, którego bały się dzieci, a dorośli darzyli szacunkiem pełnym lęku. Mimo to zjawiali się w jego studiu, by zrobić sobie zdjęcie. Te portrety utrwaliły obraz dawnej Ameryki, czasów kryzysu lat 30. i II wojny. To, co miało stać się pamiątką rodzinną przerodziło się w specyficzny dokument; na jego zdjęciach można zobaczyć dawnych mieszkańców Arkansas uchwyconych w naturalnych pozach, czasem z zabawnymi detalami (np. plaster na nodze).
Obecnie ten dziwak – samouk uznawany jest za genialnego artystę, którego prace cenione są bardzo wysoko: porównywany jest do takich fotografów jak August Sander i Diana Arbus.
Oglądając zdjęcia Disfarmera można dojść do wniosku, że prostota i szczerość wypowiedzi mogą być przejawem geniuszu, a prawdziwy talent potrafi objawić się w najdziwniejszy sposób.