Powieść Marian Izaguirre „Tamte cudowne lata” odkryłam zupełnie przypadkiem. Zachęciło mnie do jej lektury zdanie na okładce „Niezwykła historia o wielkiej mocy książek i prawdziwej miłości”.
Bohaterkami powieści są dwie kobiety: Hiszpanka Lola, dzięki której poznajemy trudne warunki, w jakich żyli Hiszpanie po wojnie domowej (lata 50-te), a także marzenia, jakie snuli pokonani o przyszłej demokratycznej Hiszpanii. Druga bohaterka to Alice, Angielka wychowana we Francji, która odnalazła sens życia w literaturze i spisała swoje skomplikowane losy w formie powieści, którą czyta razem z Lolą, nieświadomą sytuacji. Dzięki tej lekturze poznajemy klimat Paryża z lat 20., a na kartach powieści pojawiają się słynne postaci takie jak Coco Chanel czy Pablo Picasso.
Zauważyłam, że im bardziej spada czytelnictwo w Polsce, tym więcej ukazuje się książek zachwalających urok czytania. Czy to jest skuteczne? Osoby czytającej nie ma potrzeby namawiać do lektury, a osoby, które nie biorą książek do ręki, nie przeczytają tych zdań. Powieść Izaguirre próbuje przekonać czytelnika - chyba już przekonanego - , że lektura daje dużo radości, a czasem stanowi ratunek, zwłaszcza gdy jesteśmy daleko od domu, wśród obcych, czasem niechętnych nam ludzi. Ale nawet gdy jesteśmy w domu, jest świetnym sposobem ucieczki od codzienności, pozwala oderwać się od kłopotów, poznać sprawy innych ludzi i nowe miejsca.