Moje odkrycie literackie
Juan Gabriel Vásquez porównywany jest do Gabriela Garcii Márqueza, co go irytuje, twierdzi bowiem, że oprócz pochodzenia nic ich nie łączy. Myślę, że ma rację.
Jego powieści nie są przykładem realizmu magicznego, lecz przedstawiają rzeczywistość Kolumbii w sposób bardzo realistyczny, choć nie pozbawiony uroku. Dzieje się tak za sprawą stylu: Vásquez pisze językiem niezwykle pięknym i eleganckim, z przyjemnością czyta się opisy postaci, wnętrz, ulic, pejzaży. Jednocześnie nie jest tak męczący jak Jacek Dehnel („Krivoklat”), u którego zdania mogą się ciągnąć przez cztery strony!
Przeczytałam „Reputacje” i „Hałas spadających rzeczy”, w tej kolejności i dobrze się stało, bo „Reputacje” mniej mi się podobały. Obie powieści zbudowane są na zasadzie rozwiązywania zagadki, ale nie są to kryminały. W pierwszej bohater, rysownik z zawodu, próbuje dociec, co naprawdę stało się w jego domu, w czasie przyjęcia kilkanaście lat wcześniej, a w drugiej adwokat pragnie zrozumieć, dlaczego zabito jego niedawno poznanego znajomego.
Vásquez w wywiadzie, który przeczytałam w internecie, wyjaśnia, że chciał ukazać prawdziwy, nie magiczny, obraz współczesnej Kolumbii z jej problemami (bieda, przemoc, wojny narkotykowe) i wpływ, jaki wywarły one na jego pokolenie. Aby nie znużyć czytelnika tą tematyką wplótł w powieść ciekawe wątki miłosne, które naprawdę wciągają.
Z niecierpliwością czekam na kolejną jego powieść.