zabawa z Olympusem
Dzięki znajomym dowiedziałam się, że można wziąć udział w Festiwalu kreatywnej fotografii Olympusa. Na plakatach pojawiło się słowo „playground” (podwórko), które mogło wprowadzać w błąd. Ale, jak się okazało, rzeczywiście było to miejsce wspaniałej zabawy dla ludzi w każdym wieku, zainteresowanych fotografią.
W zajezdni na Biskupinie przygotowano 13 miejsc, specjalnie oświetlonych, gdzie przy użyciu wypożyczonych aparatów Olympusa można było robić różnego rodzaju zdjęcia: portrety, makro, w ruchu, abstrakcje... Ja dostałam do zabawy model z najwyższej półki EM 10 Mark II z obiektywem 12-42 mm, ale były też proste kompakty i hybrydy.
Byłam tam dwa razy, na szczęście unikając kolejek (wiem, że niektórzy czekali godzinę na wejście, a potem mieli mały wybór aparatów) i spędziłam tam w sumie 6 godzin. Za pierwszym razem skupiłam się na samym robieniu zdjęć: z tego dnia z 300 zdjęć zachowałam 90. Mam zeskanowaną własną źrenicę, portret malowany światłem, ujęcia kolorowych huśtawek, niezwykłego tunelu i ludzi pozujących w magicznym sześcianie, a także różne etapy pękania balonika.
Za drugim razem (ze 150 zdjęć zachowałam 60) skupiłam się na samym aparacie, testując wszystkie jego funkcje: wielokrotną ekspozycję, 15 filtrów artystycznych oraz zdjęcia z dodatkowym ujęciem lub seria zdjęć na jednej klatce. Tym razem było tak dużo ludzi, że nie udało mi się zrobić zdjęć w tunelu ani w sześcianie; oba miejsca były największą atrakcję wystawy
W przez cały czas kilkunastu młodych ludzi służyło pomocą przy obsłudze aparatów i pomagało robić zdjęcia. Dodatkową atrakcją wystawy były różne warsztaty oraz koncert muzyczny.
Przed oddaniem aparatu można było za darmo wywołać dwa zdjęcia w specjalnym automacie. Na pamiątkę dostawało się także kartę pamięci 8 GB z wszystkimi zdjęciami.
Trzeba przyznać, że Olympus świętował swoje stulecie w najwspanialszy z możliwych sposobów, łącząc prezentację historii firmy z reklamą, przy okazji stwarzając niezapomnianą okazję do zabawy fotografią.